Alice z Wonderland w Equestrii

Cześć!
Przedłużyła się przerwa wakacyjna, mam do siebie duże wyrzuty, itam prz okazji wszystkich nowych, którzy to czytają...
W każdym razie wracam z rysunkami, pozytywną energią, opowiadaniami....
Właśnie, mam nowe opowiadanie. Widzicie rysunek obok? Narysowałam go sobie ot tak,ale okazał się inspiracją do powiadania. Inspiracje kryją się wszędzie...
W każdym razie, mam nadzieję, że każdy oglądał najnowszą "Alicję w Krainie Czarów" (z Johnym Deppem), bo to na tym opiera się opowiadanie, więc po prostu po filmie będzie wam łatwiej.
Więc co? Bierzcie popcorn, picie i zaczynamy...


"Co? Gdzie ja jestem?"- chwilę temu siedziała nad książką przy swoim biurku we własnym domu, teraz siedziała na trawie, a przed nią rozciągał się las. W tym krajobrazie najbardziej niepokojące było to, że wyglądał na nierzeczywisty. Całkiem jak namalowany. "Czy to Wonderland?"-jedyne miejsce, jakie przyszło jej na myśl. Spojrzała w dół, w miejscu gdzie powinny być jej nogi i zamarła. Były tam dwa białe kopyta schowane częściowo pod suknią. Nie były tak naprawdę podobne do końskich kopyt, ale nie miała ochoty na dokładniejsze porównywanie. Delikatnie wstała. Nie mogła jednak ustać na dwóch nogach i przewróciła się. Jeszcze raz chwiejnie podniosła się, tym razem na cztery. Zadowolona odwróciła się i oniemiała po raz drugi. Rozciągało się przed nią miasteczko pełne kolorowych.. kucyków. Po chwili zastanowienia ruszyła  w ich stronę.
Doszła do dużego targowiska. Stanęła przy straganie z lustrami.Tym razem da odmiany krzyknęła.
Była ubrana w tą samą suknię, w której siedziała przy stole. Wyglądała jednak jak kucyk. Miła białą cerę, blond włosy splecione w warkocz...
-Przecież nigdy nie zmieniałam wyglądu w Krainie Czarów...- szepnęła.
Nagle poczuła, jak ktoś trąca ją w ramię, a potem usłyszała:
-O nie, naprawdę, nie musicie się kłaniać...
Rozmówca wyglądał na zmieszanego. Alicja odwróciła się.
-Przepraszam, gdzie a jestem?- bez najmniejszego zastanowienia podbiegła do właściciela głosu- lawendowego kucyka z rogiem i skrzydłami. Wyglądała na kogoś na tyle wysokiego stanu, że na pewno znał chociaż odpowiedź, a może nawet potrafiła jej pomóc.
-Gdzie? W Ponyville...
-Gdzie?! A dokładniej?
-W... Equestrii? Kim ty w ogóle jesteś?
-Nazywam się Alicja. Nie wiem skąd się tu wzięłam, chwilę temu siedziałam nad książką, a potem budzę się tu jako koń!- wyrzuciła poirytowana swoją bezradnością.
-Jak to: koń? Kim byłaś poprzednio?
"Jaka odmiana! Nikt mnie nie zna!"-pomyślała zgryźliwie i powiedziała:
-Człowiekiem? Stworzeniem chodzącym na dwóch nogach z pięciopalczastymi dłońmi? 
-Nigdy nie słyszałam o kimś takim jak człowiek... Chcesz powiedzieć, że przeniosłaś się między światami?
-Najwyraźniej...
-Tak w ogóle to jestem Twilight. Myślę, że jedynym kucykiem, który może nam pomóc jest Księżniczka Celestia.
-Kto?
-Oj po drodze ci powiem. Chodź, musimy zdążyć do Canterlotu.
-Gdzie?-spytała osłupiała Alicja, ale pobiegła za księżniczką.
          ***
Gdy dojechały na miejsce, a Twilight nakreśliła problem Celestii, Księżniczka przeszła z Alicją do sali tronowej zostawiając alicorna na korytarzu.
-Byłaś już kiedyś w innym świecie, prawda?
-Dwa razy. Ale... ale Equestrii nie można nawet porównać do Wonderland. Nie można...
-Żadnych światów nie można. 
-Ale wiele wydaje się lepszych. O wiele lepszych od innych.- odwróciła się do Celestii ze łzami w oczach- nie można do nich zaliczyć świata, do którego dostajesz się wbrew woli! Żeby chociaż był tu królik za którym miałabym pobiec! Nic, nic tu nie przypomina Krainy z moich snów... Tylko z moich koszmarów!- krzyknęła przez łzy.
-Przykro mi, że tak uważasz.- powiedziała
-Najgorsze jest to... że ja  tego świata w ogóle nie rozumiem.
Otarła łzy i ze spokojem kontrastującym z poprzednim wybuchem spytała:
-Nie macie tu...kogoś do pokonania?
-Co?
-Do Wonderand zostałam wezwana, aby pokonać Żaberzwłoka i tym samym Czerwoną Królową. A tu?
-Wybacz, ale wszystko jest u nas dobrze i pod kontrolą.
-Masz złą siostrę?
-Posłuchaj- odwróciła ją w stronę witraża- ten świat już ma swoje bohaterki. Nie wiem dlaczego mogłabyś się tu znaleźć i nie mam pojęcia... jak możesz wrócić. Przykro mi Alicjo, ale musisz się przyzwyczaić do życia tutaj.
W Alicji wybuchła olbrzymia złość.
-Trafiłam tutaj bez powodu?! Bez powodu?! Kobieto umiesz podnosić Słońce! Słońce! Jestem tu przez WAS nie NAS! WAS!
-W tej chwili przywołuję cię do porządku! Nigdy nie słyszałam o ludziach, tak samo jak ty nigdy nie słyszałaś o Equestrii. Skąd mam wiedzieć jak cię wrócić?! Skąd?!
Dała sobie chwilę czasu na uspokojenie.
-Przykro mi. Naprawdę. Ale jedyne co mogę zrobić, to życzyć ci, abyś jak najszybciej nauczyła się tu żyć. I proszę... abyś nie sprowadziła na nas nieszczęścia.
 Kucyk spojrzał na nią z nienawiścią po raz ostatni i wyszedł trzaskając drzwiami.
Twilight nie było już na korytarzu. Alicja nawet tego nie zauważyła i ruszyła drogą prowadzącą na stację. Dopiero, kiedy złość minęła zdała sobie sprawę ze swojego położenia. Ogarnął ją smutek graniczący z rozpaczą. Wcześniej wiedziała jak się wydostać, ograniczały ją tylko własne bariery psychiczne, a tu? Miała nigdy więcej nie spotkać rodziny... Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Jeśli zacznie myśleć jak kucyk ludzie staną się dla niej snem. Ale wtedy... Wtedy coś co już teraz funkcjonuje jako sen... może rozmyć się zupełnie. Nie dotrzyma obietnicy danej Kapelusznikowi! Zapomni!
-Ale jakie to ma znaczenie... skoro tu i tak nie ma króliczej nory. Jakie?
Tak właśnie dowlekła się na stację wpadając na Twilight.
-I jak?
-Nie umie. Nie wrócę- powiedziała i poczuła ciężar tych słów. 
-Alice...
-Wracajmy już. Proszę.- powiedziała. W domu Twilight, w małej wiosce na pewno będzie jej lepiej niż w stolicy.
***
-Dziewczyny, to właśnie jest Alicja.
Twilight wezwała wcześniej przyjaciółki, aby przedstawić je nowo przybyłej klaczy.
-Ja jestem Pinkie!- krzyknął różowy kucyk i jednym tchem przedstawiła resztę:
-Rarity, Fluttershy, Rainbow i Applejack do usług!
-Cześć....
-Jak wyglądają ludzie?- spytała Pinkie
-Jak są ubrani?
-Latają?
-Mają jabłka?
-Nie, nie latają i tak mają jabłka. Starczy?
-Ty, fajna jesteś!- przyznała Rainbow.
-A w ogóle to gdzie dzisiaj śpisz?- spytała zaniepokojona  Fluttershy
-U mnie- powiedziała szybko Twilight.
-Mogę zostać już sama?- powiedziała wreszcie Alicja.
-Jasne... zaprowadzić się?
-Nie, nie trzeba- powiedziała i weszła po schodach parę razy się potykając.
Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Po chwili zasnęła.

-To sen?- spytała, budząc się w gwiezdnej przestrzeni.- Tak, to musi być sen.
Zobaczyła nagle wynurzającego się z ciemności granatowego alicorna.
-Kim ty...
-Luna- przerwała jej- siostra Celestii.
-Dlaczego mi się...
-Jestem królową nocy. Mogę wchodzić w sny poddanych. 
-Acha...
-Pewnie zastanawiasz się, skąd się tu wzięłaś.
-Byłoby miło, gdyby ktoś mi to wreszcie objaśnił.
 -Wezwałam cię tu ja, w tajemnicy przed siostrą.
-Dlaczego?
-Pozwól, że opowiem ci pewną historię. Otóż, dokładnie 1001 lat temu pewna klacz, to znaczy ja, zbuntowała się przeciwko siostrze. Na niebo wzniosła Księżyc i zapowiedziała, że noc będzie trwała wiecznie, po czym zamieniła się w Nightmare Moon, straszną czarownicę nienawidzącej dnia tak samo jak Celestii. Po krótkiej, acz stasznej bitwie, Celestia za pomocą Elementów Harmonii działających dzięki magi miłości i przyjaźni, zesłała tą klacz na 1000 lat na Księżyc. Kiedy minęło dziesięć wieków, Nightmare powróciła do Equestrii.Tym razem nieszczęściu zapobiegła szóstka klaczy, którą niedawno poznałaś. Odkrywając po drodze znaczenie przyjaźni znalazły Elementy i przemieniły Nightmare z powrotem w Lunę, czyi we mnie. 
Wiele zastanawiało się, jakim cudem przemieniłam się w Czarownicę. Otóż, kilka dni przed moim wybuchem odnalazłam pewnego potwora, którego krew zawierała magię, mogącą przemienić każdego w jego mroczną wersję (tak, ludzie też ją mają). Zawarliśmy umowę, na podstawie której dawał mi swoją moc, stawiając warunek, że dołożę wszelkich starań, aby Celestia opuściła tron. Jak wiesz, w pewnym stopniu wywiązałam się z umowy. Ale powiedział mi też, że jeśli Nightmare zniknie, będzie rósł w siłę, aby zniszczyć najpierw mnie, a potem równać z ziemią całą Equestrię.
A nie dało się zniszczyć go magią. Należało zabić go odcinając mu głowę. A kucyki, pomijając fakt, że brzydzą się zabijania, są związane pewnymi regułami, przez które z zabijać nie mogą, ponieważ broń wylatuje im z kopyt.
I tu właśnie zaczyna się twoja rola. Ludzie bowiem nie mają żadnych ograniczeń, z chęcią to z resztą pokazują. Na potrzeby dobrego wyboru weszłam do świata ludzi. I ciebie wybrałam nie bez powodu. Ponieważ po swoich przejściach bez problemu uwierzyłabyś w kolejny świat, umiesz też odróżnić jawę od snu. A co ważniejsze, zabiłaś już podobnego stwora. 
-Żaber...
-Tak, jego.
-A-ale jak ja mam to zrobić? Tymi kopytami? Bez miecza?
Luna odpowiedziała, materializując miecz. Potem chwyciła gow kopyta i usiłowała przeciąć nim powietrze, jednak syknęła, a miecz wyleciał jej z kopyt.
-O tym właśnie mówiłam. Spróbuj.
Alicja złapała miecz pomiędzy dwa kopyta, nieporadnie próbując go ułożyć według wzoru.
-Jakieś inne opcje?
-Mogę dać ci róg.
-Co?
Luna zaprezentowała działanie swojego rogu.
-Nie brzmi źle...
-Mogę nie śpiewać?
-Co?
-Nie, nic.
Zamknęła oczy i puknęła Aicję w czoło. W tym miejscu wyrósł jej róg. 
-A teraz?
Próba była równie nieporadna jak poprzednio, ale zadecydowała o wykonaniu misji.
Nagle  coś zaświtało Alicji w głowie.
-Dlaczego nie powiedziałaś siostrze? Przecież zna mnóstwo zaklęć, może nawet by mogła coś nowego stworzyć, może ominęła by bariery?
-Tak, masz rację. Nie ma co prawda na razie takich zaklęć, ale to będzie raczej w dziale z czarną magią, jak nie, to może Twilight by coś napisała. Ale nie mogę jej powiedzieć, że mam problemy z powodu Nightmare. Nie mogę, rozumiesz?!- oczy zaszły jej łzami- Ostatnim razem prawie ją zabiłam!
-I- i dlatego mam zginąć ja?! Może mnie przecież zamordować! Postanowiłaś mnie przytargolić do tego świata, wbrew mojej woli, dlatego, że boisz się przyznać siostrze?! Jesteś potworem! Egoistą! Odsyłaj mnie do domu, bo nie zamierzam nikogo gładzić! Rozumiesz?! Ja też mam traumę!
-Wybacz Alicjo, nie odeślę cię do domu- powiedziała ze zjadliwym uśmieszkiem.- między innymi dlatego, że mikstura na to pozwalająca jest krwią potwora.
-Ty, ty...
-Żegnaj Alicjo!- powiedziała ze śmiechem i odleciała.

Alicja obudziła się rano z potwornym bólem głowy. Zeszła na dół.
-O, Alicja!- przywitała ją Twilight- Masz róg?
-Co? A tak...
-Wiesz już jak wrócić?
-Tak, ale...- Luna zapomniała jej powiedzieć kiedy. Spojrzała na kalendarz. Czwartek za siedem dni był zamalowany na czarno.
-Za tydzień. Wracam za tydzień.
-Acha.

Siedem dni minęło w kilka sekund, a w tym czasie...
Sukienka po zmianach

Usłyszała od Twilight, jak stała się alicornem....

 Czytała z Rainbow "Dzielną Do"....

 Była z dziewczynami na pikniku....

Uczyła się władać mieczem...

 Płakała...

 Oglądała Drzewo Harmonii....

 Gawędziła z Discordem...

Zwiedzała Kryształowe Królestwo....

Zrobiła z Rarity poprawki w swojej sukni...

I nauczyła się używać miecza.


Nadszedł Czwartek.
-Gdzie idziesz?- spytała Twilight wchodząc d pokoju.
Alicja dyskretnie schowała miecz pod kołdrę.
-Muszę wyjść na chwilę,wiesz co do powrotu...
-Ale jest już późno.
-Nic nie poradzę, teraz albo nigdy.
-Nie zatrzymuję cię.
-Możesz więc wyjść?
-Jasne, przepraszam...
Alice posłuchała chwilę kroków na schodach i wyjęła miecz. Słysząc, że Twilight jest w łazience, wymknęła się głównymi drzwiami. Udała się na polanę w lesie Evervree.
-Luna?- szepnęła w ciemność.
-Cieszę się, że przyszłaś.
-Nie dałaś mi wyboru- fuknęła.
-Fakt.
Alicja zmieniła ton. 
-Zginę, prawda?
Luna nie odpowiedziała.
Alicja uśmiechnęła się.
-W każdym razie chcę, żebyś wiedziała, że dalej cię nienawidzę.
Luna zachichotała, podobnie jak Alice.
Przeszły między drzewami i dotarły przed wyżłobioną w skale jaskinię.
Luna spojrzała ostatni raz na Alicję i strzeliła granatowym promieniem w jaskinię, po czym szybko odleciała.
Alice stała w napięciu czekając c się wydarzy i już po chwili usłyszała przeraźliwie głośny ryk, od którego lekko zadrżała ziemia. Kucyk odsunął się trochę i zobaczyła to, czego się bała. Bestia wyglądała zupełnie jak Żaberzwłok o bardziej rozmytych konturach.
Odsunęła się i wyszeptała:
-Codziennie jeszcze przed śniadaniem wierzę w sześć niemożliwych rzeczy.
Zrobiła kolejny krok w tył.
-Pierwsza: Istnieje jeszcze jeden świat.
Schowała się za skałę.
-Druga: Żyją tu jednorożce i pegazy
Westchnęła.
-Trzecia: Celestia ma władzę nad Słońcem
Czwarta: Królestwo z kryształu. 
Wskoczyła na kamień.
-Piąta: Istnieje kucykowe wydanie Żaberzwłoka.
Sześć: Zaraz go pokonam.
Zeskoczyła ze skały i drasnęła potwora mieczem w bok. Stwór zawył i z całej siły uderzył ją skrzydłem. Alicja poleciała do tyłu. Miecz wyleciał jej z kopyt. Spojrzała ze strachem na zbliżającego się w jej kierunku stwora.
-Proszę...- szepnęła i skuliła się. 
Bestia podniosła nad nią wielką łapę. Jenak w chwili, gdy miał ją opuścić, powietrze przeciął fioletowy promień i zranił go w oko. Obydwoje równocześnie odwrócili głowy w tamtą stronę.
Wśród drzew stała szóstka przyjaciółek z Twilight na czele. Rainbow nie czekając wykorzystała zdezorientowanie potwora i uciekła z Alicją. Położyła ją za za jaskinią. 
-Co ty tutaj robisz?!
-Ja...- usłyszała jak Twilight krzyczy w jej stronę "Alice, łap"
Odwróciła głowę i spojrzała szybko na pegaza.
-Muszę zabić Żaberzwłoka.
 Skoczyła do przodu i przechwyciła miecz. Bez zastanowienia wbiegła na najwyższe miejsce na skale i skoczyła.
Chwilę potem głowa stwora leżała na ziemi odłączona od reszty.
Alicja westchnęła parę razy i odwróciła się do przyjaciółek.
-Moja sukienka!- pisnęła Rarity na widok brudu i rozdarć na materiale
Twilight zgromiła ją wzrokiem.
-Byłaś wspaniała.
-Gdyby nie wy, już bym nie żyła.
-Tak, to prawda- powiedziała z uśmiechem Applejack.
-Ale skąd wy się tu wzięłyście?
-Ja je wezwałam- powiedziała Twilight- widziałam jak chowasz miecz, więc czując, że wplątujesz się w coś złego, poszłam za Tobą. I kiedy usłyszałam rozmowę z Luną, zrozumiałam dość, aby polecieć po dziewczyny.
-Ta walka trwała tak długo, że zdąrzyłaś przebiec w dwie strony całe miasto?
-Nie. -uśmiechnęła się- wszystkie były na nocowaniu u Fluttershy.
Wtedy ni z tego ni z owego pojawiła się Luna.
-Luna, co to ma znaczyć?!- krzyknęła Twilight.
Ta jednak bez słowa wyjęła flakonik i nazbierała krwi z rozcięcia na boku stwora. 
-Proszę Alicjo. Zasłużyłaś.
-Będę bardzo za Wami tęsknić- powiedziała do dziewczyn.
-E, tam spotkasz nas szybciej niż myślisz.- powiedziała Twilight.
-Naprawdę?
-Obiecuję.
Wychłeptała zawartość flakonika i zamknęła oczy.


Obudziłam się nad książką dokładnie w tej samej pozycji, w której zasnęłam. Przetarłam oczy i spojrzałam na kalendarz. Był to ten sam dzień, który pamiętałam jako ostatni. Ziewnęłam i wstałam od stolika. Rozejrzałam się. Dom był pusty, tak jak go zostawiłam.

Parę dni trwało, nim przyzwyczaiłam się do Anglii. Equestria wcale nie była takim złym miejscem. Cały czas myślałam nad tym, co powiedziała mi Twilight. Coś w głębi mnie podpowiadało, że ponowne spotkanie nie będzie powrotem do Equestrii. Ale w takim razie czym?
Po tygodniu nie wytrzymałam i zaczęłam rysować. Najpierw  Twilight, potem resztę, nawet Lunę. Kiedy pokazałam je koledze, plastykowi z resztą, oniemiał i pogratulował mi pomysłu. 
I tak plik rysunków krążył z rąk do rąk, aż w 1980 zrobiono z tego uproszczoną wersję (nie pytajcie dlaczego, ani jakim cudem to znaleźli), którą stopniowo ulepszano, aż w końcu Lauren Faust znalazła te rysunki i zrobiła wreszcie wersję zgodną z moją wizją.
A co działo się w moim czasie? Zrozumiałam, że jedyne spotkanie, jakie mnie czeka z Księżniczką to zawartość kartki papieru.
Ale tak naprawdę to mogłabym pomyśleć, że to wszystko było tylko dziwnym snem.
Ale potrzebuję drugiej pozycji na liście rzeczy, w które wierzę jeszcze przed śniadaniem.