No cześć!
Prosiliście o nowe opowiadanie i o to jest! Na razie na jakiś czas odpuścimy sobie "Kilka słów o...". Mam jednak małe wątpliwości, bo dodaję dzisiaj nowego kucyka i nie wiem, czy Wam się spodoba. Jeśli nie, bardzo przepraszam.
Twilight była w swojej bibliotece. Czytała właśnie książkę, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Podniosła się i otworzyła. Na progu stał biały jednorożec o ognistorudej grzywie. Jej bok ozdabiała spadająca gwiazda. Oczy miała czerwone jak porzeczki.
-Kim ty jesteś?-spytała zszokowana księżniczka.
-Nie mogę uwierzyć, to Twil... Księ... Księżniczka Twilight Sparkle!- Ni z tego ni z owego skłoniła się do ziemi.
-No... tak...-była trochę zmieszana- Kim jesteś?- powtórzyła pytanie.
-Eeee... Fire Star z Canterlotu.
-Miło mi cię poznać, Fire. A teraz wróćmy do najważniejszej kwestii. Po co...
-Przyjechałam tu, bo bardzo chciałam się z tobą spotkać! Od zawsze byłam twoją fanką...
-Jak to ''od zawsze''? Fanką? Dlaczego cię nie pamiętam?
-Czasem cię podpatrywałam, ale widziałam twoje zdolności i byłam zbyt nieśmiała, żeby podejść...
-Wejdziesz?-urwała szybko niewygodny wątek.
-A mogłabym? Znaczy, ja nie chciałam cię obrazić, ale ty jesteś księżniczką, a ja tak zaczęłam mówić potocznym językiem i w ogóle... Chcę cię od razu bardzo przeprosić.
-Wyjaśnijmy coś sobie. Nie chcę, aby moja koleżanka traktowała mnie jako kogoś tak niezwykłego, tylko dlatego, że zostałam alicornem. Więc proszę, wejdź do domu, przyzwyczaj się do myśli że mam róg i skrzydła i traktuj mnie w miarę normalnie, dobrze?
-Co tylko zechcesz księżniczko.
Twilight popatrzyła na nią wymownie nie kryjąc jednak zirytowania.
-Znaczy, przepraszam. Nie przyszło mi tylko do głowy, że ty, że mnie... nazwiesz koleżanką.
-Przejechałaś dla mnie pół Equestrii i nie polubiłaś mnie tylko dlatego, że jestem teraz kimś ważnym. Jaki inny wymóg powinnaś spełnić?
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa!
-No cóż... To cieszę się razem z tobą.
-Znaczy, mam nadzieję, że to nie problem, księżniczko...- zaraz jednak się poprawiła- znaczy, Twilight.
-Nie będę cię przyjmować w progu. Chcesz od razu jakąś książkę, albo coś?
-Nie, nie trzeba...- sztywno usiadła na podłodze.
***
Po upływie kilkudziesięciu minut zaczęły się już nieźle dogadywać.
-Więc mówisz, że twoje imię pochodzi od mamy?
-No tak, od Twilight Velvet.
-Właściwie, to wiem o tobie bardzo dużo. Urodziłaś się w Canterlocie, a dopiero od roku, czyli od jednego Święta Słońca do drugiego mieszkasz w Ponyville. Masz smoka Spike i sowę Sowalicję. Jesteś niezwykle zorganizowana. Powiedzieć więcej?
-Nie, nie trzeba- księżniczka czuła się dość niezręcznie.
-Może masz jakiś problem? Trzeba ci w czymś pomóc?
-No cóż... Skoro tyle o mnie wiesz i tyle z ukrycia mnie obserwowałaś, to może masz pomysł jak otworzyć tę szkatułkę.
-Och, ależ oczywiście- zaczęła bawić się kosmykiem włosów- Uważam, że...- nagle regał za nimi przewrócił się, a wszystkie książki rozsypały się po podłodze.
Twilight z zaskoczenia krzyknęła, ale zaraz opanowała się i szybkim zaklęciem naprawiła wszystkie szkody.
-To jest niesamowite!- krzyknęła Fire Star
- No cóż, dziękuję...
-Jak się nazywa to zaklęcie? Mogę je zobaczyć?
-Ależ oczywiście!- Twilight podała jej księgę.
-Wygląda na trudne...
-Nawet nie. Cieszę się, że jesteś jednorożcem, który interesuje się magią.
Fire uśmiechnęła się nerwowo.
***
-Twilight, mogłabyś dziś... pomóc mi zbierać jabłka? Będziemy potrzebować pomocy, bo zbieramy bardzo delikatny gatunek i wolałabym, aby nie pospadały na ziemię.
-Jasne Applejack, nie ma sprawy!
W tej chwili zza zakrętu wyszła Fire Star.
-Cześć Twilight! Mogłabyś pomóc mi dzisiaj z jednym zaklęciem?
-Przykro mi, ale muszę już dzisiaj pomóc Applejack.
-Ale ja go nie rozumiem.... i w ogóle jest to na konkurs, który będzie za dwa dni, a mam jeszcze całą listę zaklęć do wkuwania.
-Nie słyszałam o takim konkursie...
-Proszę Twilight! Jeśli nie dam rady rzucić go przed komisją na pewno przegram...
-No dobrze...
***
-Już rozumiesz?
-Tak, to było naprawdę proste!
Chodziło o "Zaklęcie ożywienia". Po kilku nieudanych próbach Fire doszła prawie do perfekcji.
-Mówiłaś, że są jeszcze inne czary, których musisz się nauczyć...
-Tak, ale poradzę sobie sama. Co robisz wieczorem?
-Idę do Cheerilee. Ma urodziny, wszyscy moi znajomi tam będą.
-Mogę iść z tobą?
-Nie wiem, czy jest przygotowana na dodatkowego gościa...
-Proszę...
-Ale myślę, że się nie pogniewa.
***
Na zabawie niestety nie starczyło miejsc dla Fire. Ta jednak się tym nie przejęła. Wyglądało na to, że starczy jej tylko towarzystwo Twilight. Cały czas stały przy stoliku z przekąskami i rozmawiały. Księżniczka myślała, czy nie iść do reszty gości, ale zanim się zorientowała, impreza zbliżała się już do końca.
-Było bardzo miło Cheerilee, jeszcze raz życzę sto lat!- krzyknęła wychodząc.
Gdy weszła do domu okazało się, że są tam jej przyjaciółki.
-Twilight, musimy porozmawiać- zaczęła Rarity.
-O co chodzi?- Była mocno speszona.
-Chodzi o tę całą Fire Star- powiedziała Applejack
-Nie widzisz co ona wyprawia?
-Wiem, że was bardzo ostatnio zaniedbuję i nadrobię to, ale z nią można porozmawiać o magii i ma taką fajną osobowość, jest tak naprawdę kopią mnie...
-Tu nie chodzi o nas- Przerwała jej Pinkie.
-Cały czas za tobą wszędzie łazi, nawet jak jej wyraźnie powiedziałaś, że jej gdzieś nie chcą- powiedziała Rarity.
-Naprawdę wierzysz w ten jej cały konkurs? Ja myślę, że ona zrobiła to, aby cię od nas odciągnąć.
-Zakończcie tą niedorzeczność.
-Pojawiła się nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd i ty jej tak wierzysz?!- krzyknęła w końcu Rainbow.
-Wiadomo skąd!- nie wytrzymała i wybiegła z biblioteki. Skierowała się do domu Fire.
Zapukała. Usłyszała ciche "Wejdź", więc pchnęła drzwi.
-Jestem w kuchni, zaraz przyjdę, rozsiądź się!
Twilight wykonała polecenie. Spojrzała na stół. Zobaczyła magazyn.
-O! To o mnie!- powiedziała do siebie.
Zaczęła go przeglądać. Nagle przestała i zaczęła szybko czytać.
-No, już jestem- odezwała się Fire Star.
-Jak mogłaś?!-krzyknęła księżniczka.
-Co?
-Moje przyjaciółki miały rację!
-Odnośnie czego?
Gdy zobaczyła magazyn zamarła.
-Ja... ja ci wszystko wytłumaczę...
-Nie podałaś mi ani jednej informacji, która nie byłaby podana w tym artykule! Mogłabyś powiedzieć, że dramatyzuję, ale zdradziłaś się swoim zachowaniem.
-Daj mi wyjaśnić...
-Ten przewrócony regał to nie był przypadek? Nie wiesz nic o Klejnotach Harmonii! Nie wiesz nic o mnie!
-To nie tak!
-Chciałaś mnie upokorzyć? Wygarnąć naiwność? Odciągnąć od przyjaciółek? To ci się udało.
-Chciałaś mnie upokorzyć? Wygarnąć naiwność? Odciągnąć od przyjaciółek? To ci się udało.
-Wysłuchaj mnie! Tak wierzysz swoim przyjaciółeczkom, że oskarżasz mnie bez dowodów i powodów?
-Tak. Wierzę bardziej przyjaciółkom z którymi uratowałam Equestrię i z którymi znam się już rok, niż takiej zakłamanej przypadkowej klaczy jak ty!
Fire Star wzięła na plecy dotąd nie rozpakowany bagaż i wyszła bez słowa.
***
-AAAAA!- Twilight obudziła się z krzykiem.
-Wszystko z tobą dobrze?
-Tak, jasne.
-Budzisz się z krzykiem już trzeci raz tej nocy.
-Martwię się. Napadłam na tą Fire Star i nie pozwoliłam jej się wyjaśnić. A co jeśli jestem przewrażliwiona? Uciekła z Ponyville...
-Może spróbuj ją dogonić?
-Jak? Każdy normalny kucyk pojechałby pociągiem.
-Ale?
-Ale Fire nie jest normalnym kucykiem. Masz rację. Może uda mi się ją dogonić. Mam skrzydła. Może będę miała szczęście i wybiorę teraz ten kierunek w którym poszła. A może nie. Ale powinnam ją wtedy wysłuchać i nie byłoby tego cyrku.
-Więc który kierunek wybierasz?
-Wschód.
***
Jak się później okazało, wybrała dobrze. Po mozolnym locie w końcu ujrzała czerwoną grzywę wśród drzew.
-Fire!
-Czego chcesz?- odburknęła
-Przeprosić i usłyszeć co masz na swoją obronę.
-Miałaś rację. Nie do końca, ale miałaś. Oszukałam cię.
-Co?!- mimo wszystko nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
-Zaczęłam cię podziwiać dopiero jak zostałaś księżniczką. Od tego czasu bardzo chciałam cię zobaczyć na żywo. Ale bałam się, że takiego przypadkowego kucyka... nic nie znaczącego... że nie będziesz chciała na mnie patrzeć. Dlatego wyuczyłam się o Star Swilie Brodatym. Dlatego nauczyłam się o tobie z jedynego czasopisma jakie znalazłam. Wymyśliłam więc, że powiem, że jestem z Canterlotu, jak usłyszysz że mamy podobne znaczki i imiona o podobnym brzmieniu... A gdy się zorientowałam jaka jesteś już bałam się wyznać prawdę. Chodziłam tak za tobą i odciągałam, bo bałam się, że stracę tą okazje do przebywania z tobą.
-Więc kim naprawdę jesteś?
Klacz zdjęła naklejkę ze swojego boczku. Widniał na nim pędzel umoczony w pomarańczowej farbie.
-Naprawdę nazywam się Blush Brush. Pochodzę z Mustangii. Tę naklejkę wykonałam sama.
-Masz więc niezwykły dar.
-Zwykłe malowanie i tyle.
***
Blush mieszkała w Ponyville przez miesiąc. Potem w końcu wróciła do domu. Miała ze sobą cudowne wspomnienia, oraz książkę z zaklęciami od Twilight.
Gdy zaś księżniczka została zapytana o to, co o tym sądzi, odpowiedziała:
-Zawsze należy ufać najlepszym przyjaciółkom.
Tak, masz rację. Przyjaciółkom zawsze należy ufać. Ale ... trzeba naprawdę przemyśleć, kogo obdarza się tym zaszczytnym tytułem - Najlepszego Przyjaciela...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to opowiadanie, to naprawdę fajne opowiadanie:):):):):):):)
Czekam na następne...
Pozdrawiam
Borsuk
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa kocham ♡fgnsjbygejjhdbnxbbd
OdpowiedzUsuńghjkhfcgh genialne/Kaśka
OdpowiedzUsuńokej jest//ola
OdpowiedzUsuńgenialne
OdpowiedzUsuń